Translate

czwartek, 29 grudnia 2016

Vocaloid

Witajcie.

 Ostatnio było trochę muzyki poważnej. Dziś chciałabym pójść w zupełnie inną stronę i przedstawić Wam coś zupełnie nowoczesnego - Vocaloid.

 VOCALOID (w wersjach 1, 2, 3, i 4) to aplikacje syntezujące głos. Pierwsza z nich została wprowadzona na rynek w 2004 r. przez firmę Yamaha.
  Jak to działa? Bardzo prosto. Wokalista śpiewa, komputer przerabia i zapisuje kolejno głoski, tak, by użytkownik mógł je wprowadzać w dowolnej kolejności. Wprowadzanie odbywa się przez wpisywanie tekstu i wgranie melodii.
 Oprogramowanie przeznaczone jest na komputery osobiste. Ceny wahają się od 30 do 100$ za jeden pakiet. Jeśli nie chcemy płacić, możemy ściągnąć ich gorszą wersję - UTAU, działającą na tej samej zasadzie, jednak dającą o wiele słabszy efekt końcowy.

 Jak zawsze, wstawiam kilka przykładowych teledysków wraz z tekstem:





  Po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-popii

No dalej, wypij to!
Lubisz sok z warzyw co nie?
Zdecydował tak, więc musisz właśnie teraz!
Więc wypij to! Mój sok z warzyw..
Kosztuje tylko 200 jenów (około 6,50 zł)


Sok z warzyw jest dobry dla Ciebie.
Lekki sok z warzyw. 
Jedną z rzeczy, które polecam..
Jest zielony sok z warzyw!

po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
Warzywa
po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
Dzięki nim tryskam życiem!!
po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
Teraz i ty...
po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
Polubisz z warzyw sok!





Aby nie zapomnieć tych bezkształtnych uczuć,
usunęłam wyznaczone szablony.
Chwyciwszy wers, który nagle zaczęłam nucić sobie pod nosem,
otworzyłam swoje serce, wypuszczając z niego lecące ku niebu skryte wcześniej słowa.

Rzeczy, które chcę ci przekazać,
rzeczy, które chcę, by do ciebie dotarły,
tworzą punkty, które łączą się w jedną linię.
Rozlegają się one wszędzie.
Słowa, które chcę ci przekazać,
dźwięki, które chcę, by do ciebie dotarły,
tworzą linię, która łączy się w kółko.
Wszystkie stają się jednym i słychać je wszędzie.

Bielutkie światło przypomina mi ciebie.
Głos prześlizgujący się między palcami mojej wyciągniętej ręki
wtem je porusza i zaczynają poruszać się w rytm muzyki.
Otworzyłam swoje serce, wypuszczając z niego lecące ku niebu słowa.

Rzeczy, które chcę ci przekazać,
rzeczy, które chcę, by do ciebie dotarły,
tworzą punkty, które łączą się w jedną linię.
Słowa te prują przez powietrze w dal.
Słowa, które chcę ci przekazać,
dźwięki, które chcę, by do ciebie dotarły,
tworzą linię, która łączy się w kółko.
Wszystkie stają się jednym i słychać je wszędzie.

Wciąż śpiewałam, nie podejrzewając o nic minionych dni.
Sądziłam, że jutro jest podarkiem od kogoś.
Dźwięk, w który wierzyłam tylko przez sekundę, zatrząsł krajobrazem.
Opowiedz mi o twoim świecie. 

Rzeczy, które chcę ci przekazać,
rzeczy, które chcę, by do ciebie dotarły,
tworzą punkty, które łączą się w jedną linię.
Rozlegają się one wszędzie.
Słowa, które chcę ci przekazać,
dźwięki, które chcę, by do ciebie dotarły,
tworzą linię, która łączy się w kółko.
Wszystkie stają się jednym i słychać je wszędzie.





*Len*
Oto śliczna panienka
Jej bielutkie futerko jest cudowne, prawda?
Dzisiejszej nocy mamy taki piękny księżyc
Czy pobawisz się ze mną, panienko?

Koty mają tylko jedno życie
A kluczem do szczęścia jest cieszenie się nim
Przegryzę obrożę
Która cię więzi!

Bycie bezpańskim kotem jest super, miau miau miau.
Podwędzam rybki, ganiam gołębie
A w południe patrzę na pracujących ludzi
Leżąc na dachu w półśnie.

Ty też bądź wolna, miau miau miau
Przedstawię ci moich wspaniałych przyjaciół!
No dalej, otwórz to okno
I wyskakuj!

*Gumi*
Oto samolubny bezpański kot
W tej ciemności błyszczą tylko jego ślepia
Ma całkiem niezłą gadkę
Ale nie jestem taka głupia, żeby się na nią nabrać.

Koty mają tylko jedno życie
I dlatego ludzie się nimi zajmują
Ciekawa jestem, czy wiesz
Jaką wartość ma firmowa obróżka?

Ja jestem elegancka, miau miau miau
Mam pyszne posiłki i mięciutkie łóżeczko
Nie cierpię wody
Ale mimo to codziennie biorę prysznic

W porównaniu do tego, miau miau miau
Kto chroni ciebie?
Jutro może potrącić cię samochód
Nic nie wiadomo...

*Len*
Tę twoją upartość też lubię
Dzięki niej lubię cię jeszcze bardziej!

*Gumi*
Ach, naprawdę? Ale takie triki
Wcale nie działają na mnie.

*Len*
Moim marzeniem jest, miau miau miau
Pewnego dnia opuścić to miasto
Uciec do dalekiego kraju na północy
I zobaczyć zorze polarną na własne oczy

Jeśli byłabyś tam razem ze mną, miau miau miau
Byłoby naprawdę cudnie
Ale wygląda na to, że tak się nie stanie...

*Gumi*
Nie mogę, miau miau miau
Zmienić swego stylu życia tak łatwo
A poza tym nie mogę tak po prostu
Zostawić tej dziewczynki która się mną opiekuje

W trakcie tej rozmowy, miau miau miau
Czy już idziesz? Hej, zaczekaj!
Jutro tez możesz tu przyjść
Będę czekała...


Cóż, jak widać, teksty zbyt ambitne nie są. Co do muzyki - na początku można się przerazić, zwłaszcza, jak ktoś jest zupełnie nieprzyzwyczajony do piosenek w obcym języku (tu mamy do czynienia głównie z japońskim, aczkolwiek dobrze sprzedają się także chińskie, koreańskie i angielskie Vocaloidy). Ja potrzebowałam na to ok. miesiąca. Teraz prawie nie słucham Vocaloidów, na pewno nie tak często jak kiedyś. I na szczęście dla domowników, którzy mimo roku czasu wciąż uważają, że to jazgot, a nie żadna muzyka. ;)

czwartek, 22 grudnia 2016

"Czarodziejski flet"

Witajcie.

 Z pewnością kojarzycie operę Mozarta pt. ,,Czarodziejski flet". W ubiegły piątek wraz z całą klasą wybraliśmy się do Teatru Wielkiego po to, by po raz pierwszy zobaczyć, a właściwie usłyszeć, coś poza nazwą - dźwięki.

 Spektakl trwał ponad 2 godziny. Mrok panował w sali, z wyjątkiem sceny. Pod sceną grano
od początku. Miejsce w jednym z pierwszych rzędów, idealne do obserwowania wydarzeń. Zaczynało się.
 Czekałam na to. W wakacje jeszcze wysłuchałam całej opery na YouTube, czytając Sienkiewicza (dość nietypowe połączenie, które polecam dla osób nie potrafiących skoncentrować się wyłącznie na jednej rzeczy). Tym razem głosy także mnie nie zawiodły. Śpiewano pięknie, wyraziście, przekonująco.
Aż czasem oczy zamykałam.
 No właśnie. Żeby nie patrzeć na to, co na scenie. Nowoczesna interpretacja kompletnie do mnie nie przemówiła. Maski na twarzach jak u mimów, napisy i obrazy wyświetlane na ścianie... Brakowało mi tu klimatu. Jestem tradycjonalistką. Przedstawienie XVIII-wiecznej opery wiedeńskiej w taki sposób wydaje mi się niezbyt trafionym pomysłem. Proszę sobie wyobrazić pana Tadeusza na motocyklu zamiast na koniu, w dodatku w dresach i czapce z daszkiem. Co by powiedział Mickiewicz?
 Tego się nigdy nie dowiemy. Moją opinię już znacie, więc czas na parę zdjęć zaczerpniętych ze strony Teatru Wielkiego:







 Zdjęcia wyglądają imponująco, ale niestety, siedząc na fotelu opera nie sprawiała takiego wrażenia. Gra aktorska bardzo dobra, oprawa muzyczna również. Jednak całej aranżacji i samemu pomysłowi wystawiłabym naciągane 3-. Mimo to uważam, że warto było tam pojechać. Pierwsza w życiu opera, opera nie byle jaka, bo samego Mozarta. A po zamknięciu oczu naprawdę robiło się całkiem przyjemnie,

wtorek, 29 listopada 2016

Recenzja filmu: ,,Słońce wschodzi raz na dzień"

Witacie.

W ten piątek miałam okazję w ramach szkolnych zajęć zapoznać się z filmem Henryka Kluby ,,Słońce wschodzi raz na dzień". Przybliżę nieco tematykę utworu, jako że nie każdy może się w niej orientować. (Muszę przyznać, że sama nie miałam pojęcia o jego istnieniu...)

Film porusza problem konfliktu między władzami komunistycznymi a mieszkańcami wsi. Z tego względu nie był dopuszczony do projekcji przez pięć lat. Reżysera zmuszono do dokręcenia bardziej poprawnego politycznie zakończenia.

Głównym bohaterem jest sołtys Haratyk, zagrany przez Franciszka Pieczkę. Pewnego dnia do jego wsi przybywają rewolucjoniści, proponując współpracę. Haratyk odmawia. W wyniku ostrej wymiany zdań ginie jeden z rewolucjonistów, Czarny.
W Polsce władzę przejmują komuniści. Nowe władze starają się różnymi sposobami wymóc posłuszeństwo na sołtysie, jednak on pozostaje nieugięty. Ma on w pamięci, że hasła przez nich głoszone są fikcją, chłopi z jego wsi musieli własnymi siłami postawić tartak i szkołę, nie otrzymawszy żadnego wsparcia od władz. Kiedy pojawia się nakaz oddania tartaku pod użytek publiczny, Haratyk wraz z chłopami podpala budynek i ucieka do lasu. Wkrótce zdradza go jeden z zaufanych towarzyszy. Sołtys zostaje uwięziony.
Pod koniec filmu widzimy scenę rozgrywaną po latach. Haratyk jest już wolny. W rozmowie ze zdrajcą, który zajmuje wysokie stanowisko przyznaje, że źle postępował, czyniąc wbrew komunistycznym ideałom.


Dzieło to zrobiło na mnie spore wrażenie. Znakomite, niekonwencjonalne ujęcia, zabawa obrazem na bardzo wysokim poziomie. Kilka z nich udało mi się znaleźć w internecie:
















ale niestety, nie ma wśród nich najlepszych. Pozostaje mi zachęcić do obejrzenia. :)

Jest jeszcze jeden element, właściwie nadający charakter całemu filmowi. Charakter nie byle jaki, bo ballady góralskiej. Mam na myśli oczywiście chór. Przytoczę słowa pieśni (na szczęście tym razem internet okazał się pomocny), ponieważ uważam, że warto się nad nimi chwilkę zatrzymać.




Nie mierz jedną miarą rzeczy,
które są jednorodne...
Słońce nie zawsze jest słońcem...

***

Szatan diabłem jest
Tak go stworzył pan...

***

A nad światem wisi diabeł..
A pod ziemią... siedzi szatan...
...na waltorni gra.

***

Belweder stoi na najwyższej górze
w całym kraju
Tylko jedna droga prowadzi do Belwederu,
To jest droga na wprost...
...i pod górę.

***

„Słońce o świcie zaszło,
bo świeciło tylko
w ogniach wystrzałów...
Słońce zaszło o świcie,
Stoczyło się z łoskotem.
Na samo dno piekła...”



 Chór na bieżąco komentuje wydarzenia przy akompaniamencie tajemniczej muzyki. Zlewają się ze sobą dwa światy, ludowy, między ludźmi biegają diabły, miejscowy głupiec zawodzi za straconym synkiem, którego nigdy nie było. Chłopi siedzą w karczmie, myślą o sianie. A obok buduje się właśnie komunistyczny ideał, orłowi z głowy spada korona, socjaliści coraz głośniej krzyczą. Aż następuje zderzenie.
Co było potem - wiadomo. Jak nie z filmu, to z historii. Ale nawet jak wiadomo, to polecam obejrzeć. Ciekawe uzupełnienie. Z zupełnie odmiennej perspektywy.

czwartek, 10 listopada 2016

Słowianie

Witajcie.

 Przeddzień 11 listopada. Naszego święta narodowego. Odzyskania niepodległości. Znamy to święto dobrze z kart podręczników, programów telewizyjnych. Nie chcę go dziś opisywać. Za to uznałam, że będzie to dobra okazja do rozpoczęcia cyklu historycznego o kulturze słowiańskiej, a w szczególności polskiej. Bo żeby zrozumieć przeszłość bliższą, trzeba zrozumieć najpierw przeszłość dalszą. Gałęzie trzeba pokonywać po kolei, nie da się wskoczyć od razu na czubek, przywołując charakterystyczny motyw drzewa.

Zacznijmy więc od początku. ,,Hen od Piasta, Kraka, Lecha..."


Albo przenieśmy się jeszcze wcześniej. Aż do VI i VII wieku, kiedy to uważane za barbarzyńskie  plemiona słowiańskie nadciągnęły z północy, zasiedlając rozległy obszar Półwyspu Bałkańskiego, Peloponezu, sięgając do Tyrolu i Bawarii na północnym zachodzie zaś przekraczając Łabę. Ale skąd się na tej bliżej nieokreślonej północy wzięły?

To pytanie, jak i cała historia wczesnosłowiańska jest owiana mgiełką tajemnicy. Z mgiełki tej większość badaczy wysnuwa sylwetkę Prasłowianina, przodka rozproszonych później słowiańskich plemion. Wywodzić się on miał z grupy ludów indoeuropejskich, zamieszkujących tereny na północ od Morza Czarnego w IV tys. p.n.e., z której w I tys. p.n.e. wyodrębniła się mniejsza grupa Słowian.

 Niepewne jest, gdzie dokładnie żyli owi Słowianie, zanim zaczęli swe wędrówki. Jedni lokują ich między Odrą a Wisłą, drudzy między Karpatami, Prypecią a Dnieprem. Nie można jednoznacznie stwierdzić, po czyjej stronie leży racja, gdyż pierwsze opisy pochodzą z połowy VI wieku, kiedy to plemiona słowiańskie stanęły u granic cesarstwa bizantyjskiego. Jordanes oraz Prokopiusz z Cezarei przedstawiają je jako dzielne i wojownicze, lecz ubogie.

Nie można zbytnio dawać wiary starożytnym kronikarzom, biorąc pod uwagę dość nikłą wiedzę chętnie uzupełnianą wyobraźnią. Lecz nie można im także odmówić prawdziwości powyższego stwierdzenia. Słowianie nie dorównywali pod wieloma względami cywilizacji Cesarstwa Rzymskiego czy Bizancjum. Byli typowym ludem rolniczym, hodowali również trzodę. Żyli w małych osadach pozbawionych obwarowań, które porzucali po kilku latach, gdy ziemia na polach stawała się jałowa. Początkowo używali nielicznych metalowych narzędzi, nie znali także koła garncarskiego. Dopiero później, dzięki kontaktom z bardziej rozwiniętymi sąsiadami wzrósł ich poziom życia poprzez adoptowanie wynalazków technologicznych.

Plemiona słowiańskie dzielą się na Słowian wschodnich (pochodzący od Antów), Słowian zachodnich oraz Słowian południowych (od Sklawenów). Do dziś na terenach zajętych przez wszystkie trzy odłamy wykształciło się wiele państw, które mimo narastających przez upływające wieki różnic wciąż chowają w swoim języku, kulturze i tradycji wspólny pierwiastek słowiańskości.


 Pierwszy artykuł z tego cyklu zakończę w tym miejscu. Zbyt rozległe tematy przede mną, by zmieścić je w tym poście i jednocześnie nie zanudzić czytelnika. Na koniec chciałabym jeszcze wspomnieć o pewnej książce - ,,Słowianie i Awarowie" Lecha A. Tyszkiewicza. Książka wygląda zachęcająco (na co wpływ ma również grubość, nie ukrywam ;) ), a dokładniej tak:






Na razie dopiero zaczęłam ją czytać, ale muszę przyznać, że jest wciągająca. Spodziewajcie się recenzji już niedługo. :) 









czwartek, 3 listopada 2016

Wołyń

Witacie.

  W ubiegły piątek miałam przyjemność obejrzeć wraz z klasą film ,,Wołyń". Postanowiłam jednak poczekać z recenzją aż do dzisiaj. Eksperyment się udał - ,,Wołyń", mimo upływu blisko dwóch tygodni wciąż zapisany jest w mojej pamięci żywymi, wyraźnymi obrazami.
Przypomnę, że to świeża produkcja,z 21016 roku.

Nie będę opisywać fabuły, nie mam w zwyczaju powtarzać po raz kolejny tego, co już zostało powiedziane w sposób lepszy, niż ja bym mogła to zrobić. Proszę nie przypisywać tego lenistwu czy ignorancji, tylko świadomości własnych umiejętności, bądź ich braku.

 Ale wróćmy do tematu głównego. Odczucia po seansie? Pozytywne. Film dobry, gody uwagi. Ogromny szacunek należy się twórcom przede wszystkim za wątki poboczne - doskonałe tło historyczne, perfekcyjnie oddany klimat. Wspaniałym zabiegiem okazało się wykorzystanie jako przerywnika kazań z poszczególnych kościołów - katolickiego, prawosławnego i unickiego.
Historia spójna, ładnie opowiedziana. Nawet ciekawy wątek główny, co stanowi niemały sukces, biorąc pod uwagę iż wykorzystano kilka powtarzalności, doskonale znanych wszystkim motywów. Zakończenie może wydawać się na pierwszy rzut oka nieco wyrwane z kontekstu, ale moim zdaniem stanowi niezłe podsumowanie przekazu. Bo o przekaz tu właśnie chodzi.

Ten film daje nam świadectwo. Jest w znacznej mierze prawdziwy, takie małe lusterko odbijające przeszłość, pozwalające cieniom promyczków dotrzeć do wnętrza człowieka XXI wieku. Przebija pancerz obojętności. To nic, że posługuje się brutalnymi (No, może to zbyt mocne słowo... Przynajmniej dla mnie. Część rówieśników była lekko wstrząśnięta.) metodami. Czy zobojętnienie nasze nie wymagało takiego zabiegu? Czy to, czego dziś jesteśmy świadkami nie znieczula nas już do reszty? Przekonanie, że wszystko nam wolno, że można żyć zupełnie po swojemu... Bez poszanowania podstawowych wartości moralnych? Wtedy też ludzie byli ślepi. Nie wiedzieli, co dobro, a co zło. A to Rosjan witają chlebem, a to mordują razem z Niemcami. Gdzie wina leży? W głupocie. Braku samodzielnego rozumowania. I spójrzmy teraz dookoła...

,,Wołyń" to nie tylko historyczna lekcja, to też produkcja zmuszająca do wysilenia szarych komórek, zastanowienia się nad poruszanymi problemami. Zachęcam też do wyciągnięcia nauki. Nie na przyszłość, na teraz. Przyszłość zawsze będzie za miesiąc, jutro, za chwilę. Myślcie teraz, rozważajcie, zapisujcie i nieustannie korygujcie. I oglądajcie dużo takich filmów. Bo warto.

sobota, 15 października 2016

Nobel 2016

Witajcie.

 Dnia 13.10.2016r. została przyznana kolejna literacka Nagroda Nobla. Otrzymał ją Bob Dylan, amerykański poeta i piosenkarz. (Więcej: Wikipedia. )


Dla niezaznajomionych z jego twórczością:



Moje serce nie powinno być czułe
Moje oczy powinny nie widzieć
Moje stopy powinny się czasem potknąć
Po drodze, zostań ze mną.

Jak baranek na wiosnę
Wędruje daleko od owczarni
Przychodzi z ciemności i zimna
Gubię się
Staję się zimny.

Staję się zimny, staję się zmęczony
I wiem, że zgrzeszyłem
I idę, szukając schronienia
I wołam wiatr
Choć idę po omacku i błądzę
Jestem słaby i się mylę.

Chociaż droga się ugina
Gdzie chodzę, chodzę wzdłuż
Póki nie znajdę dla mojego podziwu
Każda ścieżka prowadzi do Ciebie
Wszystko, co mogę zrobić, to modlić się
Zostań ze mną
Zostań ze mną.





Hej! Panie z tamburynem, zagraj mi piosenkę
Nie jestem śpiący i donikąd nie idę
Hej! Panie z tamburynem, zagraj mi piosenkę
W dzwoniący, brzęczący poranek pójdę za tobą

Chociaż wiem, że mocarstwa wieczoru
Obróciły się w piach
Zniknęły z mojej dłoni
Pozostawiły mnie stojącym tu po omacku
Jednak wciąż nieśpiącym 
Moja znużenie mnie zadziwia, wypiętnowałem je na stopach
Nie mam z kim się spotkać
A starożytna, pusta ulica, jest zbyt wymarła aby śnić.

Hej! Panie z tamburynem, zagraj mi piosenkę
Nie jestem śpiący i donikąd nie idę
Hej! Panie z tamburynem, zagraj mi piosenkę
W dzwoniący, brzęczący poranek pójdę za tobą

Zabierz mnie w podróż na swój magiczny, wirujący statek
Opuściły mnie zmysły, moje dłonie nie czują chwytu
Palce nóg są zbyt zdrętwiałe by stąpać, czekaj tylko na moje obcasy
By zacząć wędrować
Jestem gotów pójść gdziekolwiek, jestem gotów, aż zacznę gasnąć 
W środek mej własnej parady, dołączę do twego tańca zaklinając swą drogę
Obiecuję zatopić się w tym

Hej! Panie z tamburynem, zagraj mi piosenkę
Nie jestem śpiący i donikąd nie idę
Hej! Panie z tamburynem, zagraj mi piosenkę
W dzwoniący, brzęczący poranek pójdę za tobą

Mimo, że możesz usłyszeć śmiechy wirujące, 
Kołyszące się szalenie poprzez słońce,
Nie jest to wycelowane w nikogo, to po prostu ucieczka w biegu
A co do nieba, nie pokrywają go żadne przeszkody
A jeśli usłyszysz niejasny ślad skakankowych wyliczanek 
W rytm twojego tamburynu, to tylko
Poszarpany klaun za tobą
Nie przejmowałbym się tym, to tylko cień
Widzisz, że podąża za tobą

Hej! Panie z tamburynem, zagraj mi piosenkę
Nie jestem śpiący i donikąd nie idę
Hej! Panie z tamburynem, zagraj mi piosenkę
W dzwoniący, brzęczący poranek pójdę za tobą

Potem zabierz mnie, bym zniknął przez dymne kręgi mojego umysłu
Do zamglonych ruin czasu, ku przeszłości, zamarzniętym liściom
Nawiedzonym, przerażonym drzewom, na wietrzną plażę
Daleko od pokręconego zasięgu szalonego smutku 
Tak, by tańczyć pod diamentowym niebem,
Machając swobodnie jedną ręką
Zarysowany przez morze, zakreślony placem piachu
Z całą pamięcią i losem, wjechać głęboko poniżej fal
Pozwól mi zapomnieć o dzisiaj zanim nadejdzie jutro

Hej! Panie z tamburynem, zagraj mi piosenkę
Nie jestem śpiący i donikąd nie idę
Hej! Panie z tamburynem, zagraj mi piosenkę
W dzwoniący, brzęczący poranek pójdę za tobą







 Mój osobisty werdykt? No cóż... Jakoś niespecjalnie trafia to w mój gust. Oczywiście piękno tekstu docenić można dopiero w oryginale, więc jako osobie, której ojczystym językiem jest polski, z pewnością umyka mi wiele zabiegów językowych i wieloznacznych pojęć. Opierając się jedynie na tłumaczeniu można zaledwie spróbować dosięgnąć pierwszego dna, ale nigdy przebić się przez drugie czy nawet trzecie. Nie operuję na tyle dobrze językiem angielskim, by próbować tu jakiejkolwiek głębszej interpretacji, dlatego pozostawiam Wam tekst po polsku, do samodzielnego osądu, oraz linki do tekstów oryginalnych (Mr tambourine manStay with me).
 Na muzyce się nie znam, przyznaję to od razu. W obydwu zaprezentowanych utworach mnie ona nie porwała. Zbyt do siebie podobna, zbyt... jednostajna? Nic, co by było rewolucją, czymś świeżym, wyjątkowym. Dla mnie przynajmniej. Fani, nie bierzcie do serca. Zaprezentowałam pełny subiektywizm.

poniedziałek, 10 października 2016

Ś.P. A. Wajda

Witajcie.

Znalezione obrazy dla zapytania andrzej wajda Smutny dzień dziś dla polskiej kultury. Odszedł Andrzej Wajda, jeden z największych reżyserów naszych czasów.
 Wiele informacji się na jego temat pojawia w prasie, Internecie. Nie będę ich powielała. Chętnych do pogłębienia wiedzy odsyłam do Wikipedii: https://pl.wikipedia.org/wiki/Andrzej_Wajda.
 Ja ze swojej strony napiszę krótko: Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie. Wg mnie - zasłużył.

czwartek, 6 października 2016

Ile kilometrów do... kultury?


Witajcie.
 Jeśli czytaliście poprzedniego posta, może kojarzycie, jak podkreślałam, iż kultury trzeba szukać wszędzie, zwłaszcza w najbliższym otoczeniu. Otóż zastosowałam się do własnej koncepcji i oto teraz przede mną leży RIK - Radomski Informator Kulturalny.
A więc, jakie wydarzenia proponuje nam Radom? Ano bardzo wiele. Oto moja prywatna selekcja najciekawszych z nich:


7.10.2016, godz.17:30

Wieczór Poezji - prezentacje literackiej twórczości nieprofesjonalnych artystów amatorów (DK ,,Borki"

12.10.2016, godz. 18:00

Andrzej Ślązak. Koncert fortepianowy (,,Łaźnia" - RKŚTiG, ul. Żeromskiego 56)


17.10.2016, godz. 18:00

Jubileuszowy XX Międzynarodowy Festiwal Muzyki Dawnej im. Mikołaja z Radomia - inauguracja (Kościół Św. Jana Chrzciciela w Radomiu)


Na powyżej wymienione wydarzenia możemy wybrać się za dramo, ponieważ wstęp jest wolny. Jeśli posiadamy trochę gotówki, Radom oferuje nam w tym jesiennym miesiącu liczne spektakle teatralne (np. ,,Szalone nożyczki") oraz premiery filmowe (tu za przykład niech posłużą ,,Wołyń" i ,,Osobliwy dom pani Peregrine").  Koncertuje także Maciej Maleńczuk.
Obecnie nie jestem w stanie stwierdzić, czy będę miała przyjemność ujrzenia którejkolwiek z tych imprez, jako że nie mieszkam w Radomiu.

 Gdzie zatem ta dostępna kultura, zapytacie? Tylko w wielkich miastach? Ano nie. W bliższych mi Kozienicach także znalazłam kilka perełek kulturowych, takich jak:
* Wystawa fotograficzna ks. Stanisława Pindery ,,Las w kolorowej postaci"
* Wernisaż wystawy Tomasza Bachanka
* repertuar kinowy, a w nim ,,Dziewczyna z pociągu" (premiera, dostępna do obejrzenia również w Radomiu)

No dobrze, Kozienice. Jednak w Kozienicach też nie mieszkam. Czyżby nawet do najbliższej kultury trzeba było jechać samochodem? Nie. Nie trzeba. I dowodem na to jest dzisiejszy wieczór spędzony w kościele na różańcu. W mojej parafii wielkie święto, przyjechała do nas figura Michała Archanioła. Spróbujmy sobie wyobrazić. Ciemna noc, wieś. Rozświetlony kościół widoczny z daleka.Na ulicach cisza, zupełna niemal. A w kościele ,,Zdrowaś Mario", wypływające do mikrofonu z ust członkiń koła różańcowego. I potem odpowiedź, wszyscy wierni razem, ,,I w godzinę śmierci naszej. Amen". Wieczna lampka pali się na czerwono. Organista dyktuje tempo. A pod ołtarzem figura, otoczona blaskiem reflektorów (czy może: czci i chwały?). Ksiądz pięknie mówi, o miłosierdziu. ,,Niech zstąpi Duch Twój" - powtarza, na wzór papieża Polaka. Potem udziela błogosławieństwa. Następuje zamiana, kościół cichnie, ulice się wypełniają. Jeszcze jedno się zmienia. Człowiek.

 Tak, to była kultura. Kultura chrześcijańska. Posiadająca takie same prawa jak każdy inny jej rodzaj. I czy trzeba mi było koniecznie do Radomia, Kozienic? Nie. Kościół jest oddalony o kilkaset metrów. Chciejmy zauważać takie niby-codzienności pozbawione krzty artyzmu. Pozory często mylą. Uwierzcie, nie zamieniłabym tego wieczora na operetkę. Zobaczcie - operetka i kościół. Obydwie opcje wartościowe. Jedna tak często niedoceniana.

sobota, 10 września 2016



Witajcie. 

Ten blog to dzieło przypadku. Albo raczej skutek, konsekwencja. Wybrałam szkołę, w niej profil. Typowy human, a jakże. Na pierwszym roku WOK. I zadanie. Mamy pisać bloga. Więc piszę. Piszę i będę pisać, przez calutkie dwa semestry. Możecie być tego pewni. 

Coś o mnie? Nie chcę nic zdradzać. To nie kolejna "life-stylowa" epopeja na temat tego, co właśnie zjadłam czy przeczytałam w kolorowym pisemku. 

Co zatem tu znajdziecie? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba najpierw wyjaśnić, czym jest kultura. Bo to ma być blog o kulturze przecież. A więc kulturę definiuje się różnie. Nie będę wklejać słownikowych mądrości, bo nie widzę ku temu podstaw ani nie mam na to czasu. Aby usprawiedliwić mój karygodny czyn powołam się tu na słowa XVIII-wiecznego niemieckiego filozofa Johanna Herdera:

,,Nie ma nic bardziej nieokreślonego niż słowo kultura"

Do tego tematu wrócę później, próbując choć w połowie obalić tę teorię. Liczę, że z pomocą przyjdzie  mi niezastąpiona biblioteczka domowa wspierana przez prawie-wszystkowiedzącego Google'a. Kontynuując główny wątek, na pewno będę publikować cotygodniowy plan wydarzeń kulturalnych z Polski oraz ze świata. Postaram się również opisywać te ciekawsze (i odwiedzać, w miarę możliwości).
 Recenzje książek, filmów? Nie obiecuję, ponieważ czytam oraz oglądam przede wszystkim stare dzieła, a o nich napisano już tyle mądrych artykułów, że zaledwie szesnastoletniej licealistce nie wypada stawać w szranki z całym szeregiem profesorów czy doktorów nauk humanistycznych. Niczego jednak nie wykluczam. Możliwe, że kiedyś moja ambicja połączona z chęcią podejmowania wyzwań popchnie mnie do napisania recenzji ,,Dziadów" lub ,,Pana Tadeusza". Póki co na szczęście nie czuję się na to gotowa. 
Z pewnością odnajdziecie tu sporo "powrotów do przeszłości", zwłaszcza tej słowiańskiej.(Human to nie tylko polski. Human to też historia.) 
Chciałabym także pokazać, że kultura jest dla każdego i, co najważniejsze - wszędzie. Nie trzeba wybierać się w podróż życia, by poczuć jej dotknięcie. Mało tego, można ją samemu tworzyć. Temu tematowi poświęcę osobną etykietkę, w której będzie można zobaczyć jak ja to robię. Nie spodziewajcie się dzieł sztuki, nie o to tu chodzi. Lecz to już temat na osobnego posta. :)

To tyle, jeśli chodzi o założenia wstępne. Z pewnością podczas długich dziewięciu miesięcy pojawi się sporo świeżych pomysłów, które będę realizować z mniejszym bądź większym entuzjazmem i skrupulatnością. Wygląd bloga ulegnie zmianie w przeciągu dwóch tygodni. Plan wydarzeń w każdą sobotę. Zachęcam jednak do częstszych odwiedzin. ;)