Translate

piątek, 2 czerwca 2017

Teatr w Gardzienicach

Witajcie.

 Znacie teatr w Gardzienicach? Pewnie odpowiedź brzmi: nie. Jakieś 80-89% szans, tak obstawiam. Ja też do niedawna o nim nie słyszałam. Dość zaskakujące, biorąc pod uwagę, że znajduje się on zaledwie kilka godzin drogi od mojej miejscowości. Ośrodek Praktyk Teatralnych ,,Gardzienice", bo tak brzmi jego pełna nazwa, to bardzo nietypowe miejsce. Tym bardziej dziwi fakt, że tak mało znane. O historii proponuję przeczytać na Wikipedii, od niej dowiecie się na ten temat więcej niż ode mnie. Pragnę nadmienić tylko, że przyczyną małej popularności może być to, iż przedstawienia grane są tylko klika razy w roku. Ale za to - z jakim rozmachem!

 Ostatnio wraz z klasą miałam okazję zobaczyć dwie sztuki. Właściwie to jedną, drugą wystawiała grupa studentów, jako obronę pracy dyplomowej. Swoją koncepcję oparli o encyklopedię księdza Benedykta Chmielowskiego, pierwszą polską powszechną encyklopedię. Pomysł ciekawy, wykonanie rozczarowujące. Wrzaski takie, że widz ma ochotę uciec z widowni jak najszybciej, z obawy o własne uszy. Ruchy niepokojące, całkiem wyszukane i plastyczne, dobrze odegrane, ale męczące dla oka przy dłuższym oglądaniu. Oczywiście nie obyło się bez ośmieszenia religii, bo jakże to dzisiaj, w ,,porządnym'', ,,oświeconym" teatrze  bez tego obejść się może? Ja rozumiem, że faktycznie, tamten, jak jeszcze i późniejszy okres cechował się niemal bezkrytycznym podejściem do nauki Kościoła, która nie zawsze była zgodna z prawdą (mam tu na myśli choćby uznawanie pewnych dzieł naukowych za herezje). Jednak o ile pochwalam satyrę wyśmiewającą negatywne zachowania czy wady, to absolutnie nie popieram tego w stosunku do osób czy instytucji, chyba, że te faktycznie na samych negatywach stoją. W przypadku Kościoła tak nie jest. Dlatego tego typu ataki uważam za marną próbę podtrzymania degradującego nasze dziedzictwo kulturowe (pomijam aspekt religijny) trendu. A co to będzie za Notatnik Kulturalny, jak kultura ulegnie zniszczeniu? I już nie będzie dokładnie wiadomo, co jest kulturą, a co nie? A jak kulturą będzie wszystko oprócz kultury, bo kultura jest na to zbyt kulturalna? O, właśnie. Mała zabawa słowna, a jaki interesjący wynik.

 Drugie przedstawienie było lepsze. Odegrane przez aktorów z Gardzienic. O Pytii, magicznym kamieniu i prawdach na nim napisanych. Przyjemniejsze, więcej tańca i muzyki, jestem w stanie wybaczyć wątek genderowski, jako że był dość delikatny i faktycznie związany z tamtymi czasami. Stroje świetne, ładnie prezentowały się na scenie. Brakowało mi akcji, jakiejś fabuły, choćby najprostszej. Takie trochę niezrozumiałe, jak ktoś się nie wczytywał w wyświetlane napisy. Jak się wczytywał, to w sumie też nie do końca. Tak bez głębszego przesłania, bez refleksji. To nie tylko moje zdanie. Mimo to warte obejrzenia. Inne, ale nie odpychające. A to już spory sukces.

poniedziałek, 15 maja 2017

,,Początek Księgi"

Witajcie.
W  tym roku przypada 75 rocznica zburzenia getta w Radomiu. Z tej okazji moja szkoła wzięła udział u happeningu poświęconym upamiętnieniu tego wydarzenia. Jak co roku czytaliśmy nazwiska poległych tragicznie Żydów. Razem, chórem, nie tylko nazwiska, ale i datę urodzenia, zawód, miejsce zamieszkania. Imiona i nazwiska tak często się przecież powielają. Ale reszta jest bardziej wyjątkowa, unikalna. Nie pozwala pomylić dwóch osób. Na tym właśnie nam zależało. Pokazać, że pamiętamy o każdym z osobna, nie zaś recytujemy puste, anonimowe hasła. Potem, po przemówieniu naszego polonisty, pana Wieczorka posłaliśmy w niebo krzykiem zapamiętaną postać. Chłodny wiatr poniósł je w górę. Pewnie dotarły Tam...
 Następnie udaliśmy się na wykład w Resursie dotyczący przedstawienia Holocaustu w sztuce. Wykład został wygłoszony przez pana Mieczysława Szewczuka, wieloletniego kierownika Muzeum Sztuki Współczesnej.
   Muszę przyznać, że było to ciekawe doświadczenie. Jako uczennica uczęszczająca do klasy o profilu historycznym doceniam wartość przeszłości i dostrzegam potrzebę ciągłego jej przypominania. Dlatego za rok też się tam pojawię. I wszystkich z okolicy serdecznie zapraszam.

czwartek, 6 kwietnia 2017

,,Władza"

Witajcie.
Dziś kolejna recenzja. Trochę tych recenzji dużo. Ale jakże nie recenzować, kiedy co miesiąc bywa się w teatrze?
 Władza, o ,,Władzy" pisać będę. Władzy w pojęciu węższym, niż by wypadało, o ,,Władzy" szerzej, z uwzględnieniem różnych perspektyw.
 Autorem Brytyjczyk, Nick Dear. A tak zaprasza nas na sztukę Teatr Powszechny im. Jana Kochanowskiego:

,,Francja, czasy panowania Ludwika XIV. Król, po śmierci niezwykle wpływowego kardynała Mazarina, ze zdumieniem odkrywa, kto naprawdę rządzi państwem. Kontrola wykazuje, że faktyczny stan królewskiej kasy został zafałszowany, a ktoś zaspokajając własne, coraz bardziej wymyślne zachcianki, rujnuje skarb państwa. Głównym rywalem młodziutkiego, wchodzącego w życie króla, staje się doświadczony, przebiegły i bardzo groźny gracz - minister finansów, Mikołaj Fouquet. Ludwik rozpoczyna misterną intrygę, która ma na celu wyeliminowanie finansisty i odzyskanie pełni władzy. Walka staje się z każdą minutą coraz bardziej intrygująca, bowiem przeciwników łączą... wspólne interesy. "


 Tak, intryga, władza, mężczyźni w rajstopach w tle. Głęboko, psychologicznie, ale zbyt... śmiało? Nie, wulgarnie. Dobry smak został zepsuty w paru momentach. I jakże słabe zagranie, żart z religii. Dobrze, niechże pokazuje moralne zepsucie! Bo było, przecież wiemy. Ale w sposób subtelniejszy, bardziej wyrafinowany. Na widowni nie siedzą idioci, proszę usilnie, szanujmy widzów. Mamy rozumy, umiemy się domyśleć, wystarczy delikatnie zasugerować. 
 O władzy miało być. Więc faktycznie, psychologicznie. Bo władza do zakresu psychologii należy. Jak ciężko się wyzbyć jej chęci. Władza nad pieniądzem, nad ciałem, własnym bądź cudzym, wreszcie nad umysłami, ta najpierwsza, gromadząca w dłoni wszystkie sznurki, pozwalająca na odgrywanie dowolnych przedstawień zawsze kończących się oklaskami gdzieś z góry... 
 Dobrze zagrali. Interesujący motyw tańca. Nieustanna gra, gdzie rola kobry miesza się z rolą fakira. Hipnotyzacja i jad, do taktu muzyki. A muzyka jakby troszkę gdzieś z boku. Bo zawsze zostaje margines na interwencję przypadku.
Pycha gubi. Władza to nic, władzę trzeba pokazać. Władza sama w sobie traci część polotu. Sukienka wepchnięta pod stertę burych swetrów. Jest. Ale co z tego? Nikt nie zobaczy, nie doceni, zostaje nam sama świadomość posiadania. Za mało dla ludzkiej ambicji. I próbuje się wyrobić taktykę, dominację. Odkrywamy karty, nikt nie gra fair. Jak wygodnie zapomnieć, że nie zawsze są tylko cztery asy...
I ,,Władza" to pokazuje. Dość barwnie, w ładnej oprawie kostiumowej i scenograficznej. Spektakl doceniam, owszem. Ale proszę uprzejmie. Wróć, czytelniku, do czwartego akapitu.    

Książeczki z siostrzanej półeczki

Witajcie.
No właśnie, co czytają dziś dzieciaki? Bo, co czyta młodzież, to przecież wiemy. Fantasy, romanse, często kiepskie, napisane byle jak, z ckliwym wątkiem głównym i ,,nastolatkami takimi jak ty". No cóż. Dziś spróbowałam poszukać nadziei w młodszym pokoleniu. Zanurkowałam więc między szafki mojej wujecznej siostry, a właściwie dwóch. Jedna ma lat 12, druga 9. Skoncentrujmy się na pierwszej.
 Co u niej znalazłam? Dużo książek o zwierzętach. ,,Zosia z ulicy kociej", seria Holly Web i ze trzy typowe młodzieżówki. Nie najlepiej, można sądzić. Nie zraziło mnie to, szukałam dalej. I znalazłam to, na co miałam nadzieję. Oto nowiutki ,,Pan Tadeusz" z ilustracjami, którego tak gorąco jej niegdyś polecałam, Dalej, Pismo Święte, ,,Chatka Puchatka", ,,Chłopcy z Placu Broni". Wprawdzie ostatniej nie doczytała, ale zapewnia, że w wakacje, jak będzie mieć więcej czasu. U młodszej wyszperałam ,,O psie, który jeździł koleją".
 Wreszcie. Wreszcie lektury wartościowe, te które pamiętam z dzieciństwa. Kto mi dał prawo do oceniania? Nikt. A jednak, oceniam. Na jakiej podstawie? Na podstawie logiki, obserwacji, wreszcie, może i niewielkiego, ale jednak, doświadczenia. Są książki, które uczą. Są i takie, które bawią. Pierwsze pochłaniają pasjonaci. Drugie wybierają ci, którzy nie chcą się przemęczać. Mistrzostwo pióra polega na tym, by i uczyła, i bawiła. Skoro zaś spełnia swoje zadanie, nie mogę przeciw niej wytoczyć ciężkich dział krytyki, jedynie wąskie lufy i kującą broń białą. Mogę uderzyć w punkt, ale nie w całość. Co się tyczy reszty, wolno mi niemal wszystko. Jeśli nie zgadzają się fakty, jeśli marnuje ona mój czas, cóż mi pozostaje, jak tylko zalać całą salwą niepochlebnych słów?
 Nie krytykuję tu wszakże wszelkich młodzieżowych powieści. Aczkolwiek ciężko mi przypomnieć sobie naprawdę dobrą. Wiadomo, jaka publika, taka twórczość. Dlatego tak bardzo się cieszę, że ,,Pan Tadeusz" dalej tańczy poloneza w niejednym polskim domu, broniąc się skutecznie przed hałaśliwymi rytmami disco-polo.

sobota, 18 marca 2017

,,Przypadek" Kieślowskiego

Witajcie.
Zwykle nie piszę recenzji na gorąco. Dziś jednak niech będzie inaczej. Ale i film jest z tych innych, więc to się dobrze nawet składa.
,,Przypadek" to dramat psychologiczno-polityczny powstały w 1981r. Premiera odbyła się sześć lat później. Bez niektórych scen - cenzura. Zarówno reżyserem, jak i autorem scenariusza był Krzysztof Kieślowski.
Tło akcji - komunistyczna Polska, Bohaterem Witek Długosz, bez matki, ojciec mu umiera w Łodzi, jak ten już na studiach jest. Medycynę studiuje. Ale jak mu już ten ojciec umarł, mówiąc ustami pielęgniarki, że nic nie musi, to Witek bierze urlop dziekański. Do Warszawy chce wyjechać.
 I wyjeżdża. W ostatniej chwili na pociąg zdążył. Został działaczem komunistycznym, przez przypadek wydał władzy swoją dziewczynę. Zrezygnowany, bez perspektyw, znów na dworzec podąża?
 Nie, to druga wersja... Kieślowski gdyba, co by było... jakby pociąg zwiał. I zwiewa, a wściekły Witek zostaje aresztowany za bójkę z milicjantem. Działa tym razem w podziemiu, drukując zakazane książki. Ale i tym razem szczęście skąpi mu uśmiechu. Koledzy oskarżają go o zdradę, chociaż nie ma do tego podstaw. Z dziewczyną był, siostrą przyjaciela z dzieciństwa. Dlatego nie przyszedł od razu.
 Historia się powtarza w części trzeciej, pociąg ucieka. Witek wraca na medycynę, żeni się, zostaje ojcem. Nie miesza się w politykę. Dziekan go prosi o lot do Libii, bo on sam nie może. Przez Paryż.
Tak jak i w poprzednich częściach nazwa tego miasta wymieniana jest obok samolotu. Za pierwszym razem - zjazd działaczy, za drugim - młodzieży katolickiej. W obu przypadkach się nie udało. A teraz... Teraz wsiada wreszcie do samolotu po to, by spalić się w wybuchu maszyny.

 Film dobry, nie powiem. Przemyślany. Zupełnie nie przypadkowy. Kilka zdecydowanie zbyt śmiałych scen, zwrotów. Ładne tło, spójna historia opowiedziana w niebanalny sposób. Tło doskonałe. Gra aktorska na wysokim poziomie (cóż się dziwić, Witka grał Linda). Zresztą, Kieślowski to znakomity reżyser. Tylko trudny w odbiorze. Może dlatego tak mało popularny?

środa, 8 marca 2017

,,Powidoki"

Witajcie.
 Dziś chciałabym opisać film, na jaki ostatnio poszłam (wraz z całą szkołą) do kina. Ten film to słynne ,,Powidoki" reżyserii Andrzeja Wajdy.
 Cóż ja mogę właściwie o nim powiedzieć? Ano tyle, że historii daleko do wyjątkowości. Ale czy to właśnie jej szukamy? Czy może bardziej drugiego, odbitego życia, tylko w powiększeniu, z detalami, na które codziennie nie mamy czasu zwracać uwagi?
 Mamy tu malarza. Malarza sprzeciwiającego się komunizmowi. Bo podobno malować trzeba to, co zostanie pod powiekami, malować należy powidok, twierdzi, starannie nakładając kolejną warstwę farby zdrową ręką. Drugiej nie ma. Nogi też nie. Podobnie nie ma żony, już nie ma żony, a potem żona umiera. Za to córkę ma, i wiernych uczniów, którzy mimo zdjęcia z grafiku uczelni jego wykładów wciąż do niego przychodzą. Ale przychodzi ich coraz mniej, mniej robi się również pieniędzy. Władza się nie zmienia, podobnie jak jego przekonania. Więc pracuje, gdzie może, dopóki może. A  jak nie może, to umiera, wśród manekinów, na witrynie sklepowej. Kto nie pracuje, ten nie je.
 Kilka naprawdę dobrych ujęć, ładne wykonanie komunistycznych pieśni. Gra aktorska - poziom wysoki, zwłaszcza B. Linda, odtwórca głównej roli. Scenariusz też niezły. Aczkolwiek nie wspaniały, nie, tego powiedzieć nie mogę. Chociaż, co trzeba przyznać, zostawia w głowie pewien obraz. Tylko że mało wyraźny, nieostry, nie angażujący emocji. Powidok?





piątek, 17 lutego 2017

,,Niepodobnym Obyczajem"

Witajcie.
Znalezione obrazy dla zapytania niepodobnym obyczajem Dziś chciałam opisać spektakl teatralny, na którym ostatnio byłam. Nosi on tytuł ,,Niepodobnym obyczajem."
Jest to spektakl skonstruowany z różnych dzieł Kochanowskiego, z punktu widzenia dzisiejszego odbiorcy. Aktorów jest czterech, jak cztery żywioły na Ziemi. Trochę między rzeczywistościami, tą realną i wymyśloną. Bo biblioteka, i książki, i nawet głowa kozła (?) się znalazła.
I tak przemawiali do nas, że dzieła, że trudne słowa, i że to ma sens, to ma treść, tam są uczucia.
Bo są. I to wiadome. Może nie dla wszystkich, dla mnie tak. Niepotrzebnie te książki darli. Chociaż ja też mam czasem ochotę. Tak wziąć i rzucić, o ścianę, o podłogę, za okno. Ale się powstrzymuję, inaczej wyrażam stosunek do tego czy owego tematu.
 Muzyka nie najgorsza, choreografia także. Ogólnie dobre, dobre, ujdzie. Że dobre.

poniedziałek, 6 lutego 2017

,,Bez znieczulenia"


 Witajcie.
  Ostatnio byłam na filmie w Resursie. ,,Bez znieczulenia" głosił tytuł. I faktycznie, bez znieczulenia. O brzydocie życia, o problemach ludzkich, o niemożności poradzenia sobie ze sobą.
 Ojciec wraca do domu. Ani żony, ani dziecka. Ona spotyka się z innym, dziecko za nim tęskni. Sąd, rozprawa. Zeznania fałszywe. I kuchenka, na końcu zdradziecka gazowa kuchenka decyduje się zakończyć nędzny łańcuch niepowodzeń.
 W głównej roli Zbigniew Zapasiewicz. Reżyseria Wajdy. Zarówno jeśli chodzi o grę aktorską, jak i reżyserię nie ma się do czego przyczepić. Kilka ponadprzeciętnie dobrych ujęć, realistyczna scenografia. Ogólnie produkcja na plus. Tylko trzeba mieć mocne nerwy. W końcu - bez znieczulenia.

piątek, 27 stycznia 2017

T.A.T.U

Witajcie.
 Dziś chciałam zaprezentować Wam pewien rosyjski duet - T.A.T.U.
Został założony w 1999r., więc dość dawno, patrząc z perspektywy nowych, pomilenijnych pokoleń. Wokalistki to  Lena Katina Julia Wołkowa, muzyka - przede wszystkim pop. Jest to jedyny popowy zespół, którego słucham, dlatego postanowiłam nim zainteresować i Was.
 Dziewczyny niestety uchodziły za skandalistki, jednak muzyka zasługuje na naprawdę dużą pochwałę. Tak jak i tekst, który w przeciwieństwie do wielu obecnych piosenek tego gatunku ma całkiem sporo sensu.



Graj tak, jak chcesz.

Tańcz tam, gdzie chcesz.
Gdy boisz się o to, co się stanie
Muzyka ucicha.



Ucięli ci łapy,
Ale spójrz na to jak na kinowy film.
Ucięli nam ogony.
To nic, odrosną.



Piloci wiernie
polecieli w niebo.
Ale stracili kontrolę 
UFO, UFO



Chmury się ukryły
Jakbyśmy nie byli prawdziwi.
I nie ma tu kompletnie nikogo
W kosmosie, w kosmosie.



Spotkamy się ponownie w kosmosie.
Wkrótce się tu spotkamy, w kosmosie.
Spotkamy się tu na zawsze, w kosmosie.
Spotkamy się tu na zawsze, w kosmosie, w kosmosie.



Wszystko zmiesza się ze wszystkim
Niech to wszystko będzie bardzo zabawne.
Nie jesteśmy już sobą
W kosmosie, w kosmosie



Nie przejmuj się niczym
Odcięli ogony
Odcięli łapy, ale
To nic, to nic.



W kosmicznej otchłani
Krótki urlop
I zimno i ciemno, ale
To nic, to nic.



Żyj tak, jak chcesz
Aż nadejdzie koniec.
A gdy zrobimy, co do nas należało
Spotkamy się w kosmosie.



Spotkamy się ponownie w kosmosie.
Wkrótce się tu spotkamy, w kosmosie.
Spotkamy się tu na zawsze, w kosmosie.
Spotkamy się tu na zawsze, w kosmosie, w kosmosie.







Policz do 100

Powiedział: "Mam dość" i nie wrócisz już go
A ty liczysz do stu, marzysz żeby zasnąć
A ty liczysz do stu, sto przypadkowych imion
A tobie trzeba spać i nie myśleć o nim
A tobie trzeba spać i nie myśleć o nim
A tobie trzeba spać i nie myśleć o nim!



Pusta łódka twa jest przy brzegach obcych
Ty liczysz do stu, sto śniegów porannych
Ten temat jest prosty, przecież wiesz jak ma być
Trzeba po prostu policzyć do stu i zapomnieć
Trzeba po prostu policzyć do stu i zapomnieć
Trzeba po prostu policzyć do stu i zapomnieć




NA ZA-WSZE. 

Policz, policz, policz do stu, 
Policz, policz, policz do stu, 
Policz, policz, policz do stu, 
Policz, policz, policz do stu. 


4, 5, 6, 7, 8 ... 



100 bezsennych nocy, w labiryntach miłości. 
100 przypadkowych kluczy (źródeł?), a w sumie zera. 
100 przyjaciół, 100 wrogów. Sto roztopionych kier. 
Zapominaj o nim. 101, 101. . .
Zapominaj o nim, zapominaj na zawsze, 
Zapominaj o nim, zapominaj na zawsze, 

NA ZA-WSZE. 

Policz, policz, policz do stu, 
Policz, policz, policz do stu, 
Policz, policz, policz do stu, 
Policz, policz, policz do stu. 

59, 60, 61, 62 ... 

Policz, policz, policz do stu, 
Policz, policz, policz do stu, 
Policz, policz, policz do stu, 
Policz, policz, policz do stu, 
Policz, policz. . . .





Nikt niczego nigdy nie zrozumie
Takiej miłości, sztucznego miodu
Sztuczny miód, sztuczny lód
Sztuczny raj, prędzej włączaj

I nikomu nie powiem, że kocham robota
Że kocham robota, kocham robota
Robocie, robocie, robocie
Kocham Cię, tak chcieliśmy
Robocie, robocie, robocie
Włączę Cię i polecimy
Robocie, robocie
W twoim sercu są elektroniczne zamiecie
Polecimy, polecimy, polecimy, polecimy

Robocie, robocie, robocie
Kocham Cię, tak chcieliśmy
Robocie, robocie, robocie
Włączę Cię i polecimy
Robocie, robocie
W twoim sercu są elektroniczne zamiecie
Polecimy, polecimy, polecimy, polecimy
Polecimy, polecimy...

Taka miłość to nierealny lot
Sztucznym miodem, sztucznym lodem
Taka miłość jest sztucznym śmiechem,
Sztucznym śniegiem, i wszystko jest jak we śnie

I nikomu nie powiem, że kocham robota
Że kocham robota, kocham robota
Robocie, robocie, robocie
Kocham Cię, tak chcieliśmy
Robocie, robocie, robocie
Włączę Cię i polecimy
Robocie, robocie
W twoim sercu są elektroniczne zamiecie
Polecimy, polecimy, polecimy, polecimy

Robocie, robocie, robocie
Kocham Cię, tak chcieliśmy
Robocie, robocie, robocie
Włączę Cię i polecimy
Robocie, robocie
W twoim sercu są elektroniczne zamiecie
Polecimy, polecimy, polecimy, polecimy

 Dodam jeszcze, ze w 2003r. T.A.T.U reprezentowały Rosję na Eurowizji, zajmując 3 miejsce. Myślę, że jest to idealne podsumowanie całej ich twórczości.

poniedziałek, 23 stycznia 2017

Nowsze znaczy lepsze? A może odwrotnie? - wykład pt. ,,Dialog z romantyzmem w poezji polskiej XXIw."

Witajcie.
 Ostatnio byłam na wykładzie w Resursie. Cykl: ,,Kochanowski dla Radomia" - czyli absolwenci mojej szkoły, mówiąc metaforycznie, po drugiej stronie biurka.
 Wykład prowadziła dr Anna Spólna - doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa.
 Przejdźmy do sedna, czyli treści. A ta mnie zaskoczyła. Oczywiście, ogólniki, szczegóły, mnóstwo wiadomości. Bo poezja smoleńska, bo naśladownictwo, bo nowa forma. Bo N-O-W-O-C-Z-E-S-N-O-Ś-Ć. Bo to cool, bo to fajne, bo to... 
 No właśnie. I czy da się wyplenić ten polski romantyzm? Ten mesjanizm, pochwałę piękna, patriotyzm? I przepraszam, po co to wypleniać?! Po co wypleniać to, co najlepsze? 
 W obecnych pokoleniach panuje jakaś dziwna tendencja na pociąg do brzydoty. Bólu, cierpienia, napawania się złem, próżną rozkoszą. Pokazywania tego. Gdy dawniej coś było złe, to starano się to ukryć. Dziś wręcz przeciwnie, wynosi się to dumnie na sztandary i paraduje w kółko bez celu, depcząc przy okazji wszelkiego rodzaju cnotę. Tak to ma wyglądać? Tak ma wyglądać życie? Tak ma być pisana poezja? To ja dziękuję, ja wracam do romantyzmu. Zamiast tarzać się w konwulsjach na mokrym, zimnym betonie i zastanawiać nad wnętrzem cebuli, to ja wolę kulturalnie poloneza zatańczyć wśród kwiatów i ludzi. Staroświecka jestem? Owszem. Mówcie, co chcecie. Możecie przecież zostać z cebulą i betonem...

niedziela, 22 stycznia 2017

Powstanie styczniowe w sztuce

Witajcie.
Z okazji rocznicy powstania styczniowego zadałam sobie trochę trudu i poszukałam dzieł z nim bezpośrednio związanych. Nie dodaję zbędnych opisów, wszelkie refleksje zostawiam Wam.

Scena z powstania styczniowego, obraz T. Ajdukiewicza z 1875

Aleksander Sochaczewski Branka 1863

Artur Grottger, Bitwa, grafika z cyklu Polonia, 1863


Michał Elwiro Andriolli, „Walka powstańcza”



Za ojców, braci kości bielejce
W Sybiru śniegach, wśród Kaukazu skał,
Sióstr, żon i matek naszych łzy gorące,
Co wróg im hańbę w żywe oczy plwał.
Za plemion całych zmarnowane lata,
Co im w zepsuciu truto myśl i cześć,
Za niecne jarzmo, cośmy wobec świata
Jęcząc i drzemiąc, mogli dotąd znieść.

Na bój, Polacy, na święty bój!
Wolności duch – to Boga miecz.
Na bój, na bój! Nikczemny zbój,
Jak zwierz spłoszony, pierzchnie precz.

Za męczenników naszych krwawe płacze,
Odbite głucho – więzienny sklep,
Wygnańców naszych cierpienia tułacze,
Ich gorzki, bo z rąk obcych brany chleb.
Za chytre prawa dla rodowej dumy,
Gdy lud i pracę hańbił prawem car.
Jak bydło kazał smagać, bo te tłumy
Nie ludzie jeszcze, według carskich kar.

Na bój, Polacy, na święty bój…
Za niecne pysznych panów z wrogiem zmowy,
Od Targowicy aż do naszych lat,
Za podstęp piekła, którym lud wioskowy
W oprawców próżno chciał zamienić kat,
Za bezczeszczone przez pogan kościoły,
Za poniżenie wiary naszej sług,
Miast i wsi tylu dymiące popioły,
Gdy na ich zgliszczu dziko śmiał się wróg.

Na bój, Polacy, na święty bój…
Za rzeź bezbronnych, klęczących w ulicach,
Z modlitwą jeszcze za ciemięzców swych;
Za tych szlachetnych, – na szubienicach,
Jakby złoczyńców, drgały ciała ich.
Za bohaterów, których rozstrzelano,
Gdy im szyderstwem wróg-oprawca truł
Ofiarę, jak łza matek, nieskalaną,
Półżywych potem zakopywał w dół.

Na bój, Polacy, na święty bój…
Za te krwi zdroje, – ich już nie zetrze,
– z nich w narodzie wiecznie krwawa łza,
Za ziemię, wodę, ogień i powietrze,
Do życia prawo, jakie każdy ma.
Za cześć dla chwili, w której naród dzielny
Zbudził się, poczuł, że za długo śni –
I że powinien swój bój nieśmiertelny
W odwiecznych wrogów swoich obmyć krwi.

Na bój, Polacy, na święty bój…
Za wolność, hasło jedynego celu,
Wy z miast, od rzemiosł, coście wszędzie wprzód,
Młodzieży Polska, polski Izraelu,
Do chat, do ludu, budźcie wiejski lud!
On wam uwierzy, bo wy w nim braterską
Uczcicie pracę, proste serce, krew –
A z ludem młoda Polska bohaterska,
Wymiecie wrogów, jakby kupę plew.

Na bój, Polacy, na święty bój…
Za wszystkie męki Polski, męki Litwy,
W imieniu wszystkich naszej Rusi mąk,
Do bitwy, bracia, do wytrwałej bitwy!
Zwyciężym – jeśli nie opuścim rąk.
– biały Orzeł i pogoń z aniołem,
Opromieniony, musi lot swój wznieść;
Cześć tym, – umią z ludem walczyć!
Im Naród cały powie kiedyś: cześć społem.

Na bój, Polacy, na święty bój…

Marsz powstańców pióra Włodzimierza Wolskiego



Jeszcze Polska nie zginęła,
Gdyśmy wyszli cali,
Gdy do ręki broń dostaniem,
Będziem wroga prali.

Marsz, marsz, do lasu,
Bóg nam da zwycięstwo!
Co wszczęła rozpacz,
To dokona męstwo.
autor nieznany






Podaję także link do strony, gdzie jest o wiele więcej materiałów: http://hej-kto-polak.pl/wp/?p=37071

niedziela, 15 stycznia 2017

Elektrownia - sztuka współczesna

Witajcie.

 W piątek wraz ze szkołą udaliśmy się do radomskiej ,,Elektrowni", czyli Mazowieckiego Centrum Sztuki Współczesnej. Wystawą, którą wówczas prezentowano była ,,Free energy" - wystawa Tomasza Sikorskiego.
 Odczucia? Mieszane. Sztuka współczesna nie przekonuje mnie w ogóle. Plus za pomysł, innowację, ale.. To koniec plusów. A minusów sporo naliczyłam.
 Po pierwsze, nie znalazłam tam nic naprawdę ciekawego. Nic, co by prezentowało pewną wyjątkowość. Ubrania ponabijane na strzały, rozsypane na podłodze szkło, namioty z płócien  - no dobrze, ale nic ponad to. Nic, co by zmusiło do myślenia na tyle, by zwyciężyć niechęć i zdziwienie.
 No dobrze, może nie rozumiem. Jednak dalej: zdjęcia, jak na popularnym w internecie Tumblr'e albo weheartit. Graffiti podobne do tego, jakie widujemy na obskurnych kamienicach. Przekaz: now, free itp. Nie lubię angielskich słów w polskiej sztuce. Dlaczego angielskie znaczy teraz: modne, lepsze?

 Zrobiłam parę zdjęć.





 Wystawa z flagami, mająca rzekomo symbolizować obawy Polaków przed wejściem do UE i stosunki z sąsiadami. Szokujące, prawda? A jeszcze bardziej szokujące jest to, że artysta podobny zabieg zastosował na polskich barwach narodowych.



Wam zostawiam ocenę. Jak dla mnie sztuka sztuką, ale są rzeczy, które winniśmy traktować z szacunkiem. A na powyższym zdjęciu taką rzecz widzimy. No a szacunku nie widać. Niestety.