Translate

środa, 8 marca 2017

,,Powidoki"

Witajcie.
 Dziś chciałabym opisać film, na jaki ostatnio poszłam (wraz z całą szkołą) do kina. Ten film to słynne ,,Powidoki" reżyserii Andrzeja Wajdy.
 Cóż ja mogę właściwie o nim powiedzieć? Ano tyle, że historii daleko do wyjątkowości. Ale czy to właśnie jej szukamy? Czy może bardziej drugiego, odbitego życia, tylko w powiększeniu, z detalami, na które codziennie nie mamy czasu zwracać uwagi?
 Mamy tu malarza. Malarza sprzeciwiającego się komunizmowi. Bo podobno malować trzeba to, co zostanie pod powiekami, malować należy powidok, twierdzi, starannie nakładając kolejną warstwę farby zdrową ręką. Drugiej nie ma. Nogi też nie. Podobnie nie ma żony, już nie ma żony, a potem żona umiera. Za to córkę ma, i wiernych uczniów, którzy mimo zdjęcia z grafiku uczelni jego wykładów wciąż do niego przychodzą. Ale przychodzi ich coraz mniej, mniej robi się również pieniędzy. Władza się nie zmienia, podobnie jak jego przekonania. Więc pracuje, gdzie może, dopóki może. A  jak nie może, to umiera, wśród manekinów, na witrynie sklepowej. Kto nie pracuje, ten nie je.
 Kilka naprawdę dobrych ujęć, ładne wykonanie komunistycznych pieśni. Gra aktorska - poziom wysoki, zwłaszcza B. Linda, odtwórca głównej roli. Scenariusz też niezły. Aczkolwiek nie wspaniały, nie, tego powiedzieć nie mogę. Chociaż, co trzeba przyznać, zostawia w głowie pewien obraz. Tylko że mało wyraźny, nieostry, nie angażujący emocji. Powidok?





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz